Powoli zaczynam w swoje oraz rodziny życie wprowadzać harmonię.
Tworzę przestrzeń.
Ciężko z dnia na dzień wyrzucić pół domu, a później niejednokrotnie tego żałować, bo jednak byłoby inne zastosowanie.
Powoli dziedzina po dziedzinie ogarniam i dokopuję się wolnej przestrzeni.
Założyłam zasadę, której próbuję się trzymać, żeby dobrze się zastanowić zanim kupię daną rzecz i znów zagracę nią dom.
Dodatkowo niestety kochani marketingowcy już wam się nie daję naciągać, bo albo coś potrzebuję i kupuję wtedy kiedy to potrzebuje, albo nie kupuję wcale choćby nie wiem jak było tanie, albo dawali 1 plus 10 gratis.
Wszystkim promocjom dziękuję.
Oczywiście nie mówię, że totalnie tak na 100% omijam wszystkie promocje, bo jeśli coś potrzebuję w danym momencie a jest to w promocji to rzecz jasna, korzystam.
Czyli tzw. świadomy konsumpcjonizm.
Do idealnego minimalistycznego życia jeszcze mi bardzo daleko, ale staram się i widzę drobne postępy.
Zresztą ponoć udowodnili naukowo, że przejście na minimalizm powinien się odbywać stopniowo, bo w przeciwnym razie bedzie efekt jo-jo ( nie pamiętam autora tekstu), ale ten bodziec dość dobrze na mnie działa, więc dobrze jest znaleźć sobie zawsze jakiś punkt zaczepienia.
O swoich postępach będę Was informować w dalszych notkach.
A może i jak kogoś namówię na minimalizm?